Ma 7 lat i część życia spędziła w szpitalu. Emilia walczy z nowotworem tkanek miękkich

Emilia Wójcik z Brzegu Dolnego to bardzo spokojna i inteligentna dziewczynka. Jej pasją jest jazda konna. Ponadto pięknie maluje i układa klocki Lego. Choć od trzech lat ciężko choruje, wierzy, że już wkrótce wróci do pielęgnowania swoich zainteresowań i aktywnego trybu życia.

Jak na tak młody wiek, dziewczynka przeszła już bardzo wiele, w tym operację głowy i płuca. Ze względu na słabą odporność od początku miała ograniczone kontakty z rodziną i nie mogła chodzić ani do przedszkola, ani do zerówki. Ucierpiały na tym jej kontakty z rówieśnikami. 

Córka cała czas powtarza: Mamo, ja chcę iść do szkoły, do swoich koleżanek – przyznaje pani Iza, mama Emilki – Niestety, dopóki nie pokona nowotworu, nie jest to możliwe – dodaje. 

Zaczęło się od wysokiej temperatury i bólu części ciała

W sierpniu 2019 roku rodzina Wójcików spędzała urlop nad morzem. Podczas tego wyjazdu dziewczynka miała stale podwyższoną temperaturę. Nie pomagały leki przeciwgorączkowe, ani przepisany przez lekarza antybiotyk. Następnie Emilka zaczęła się uskarżać na ból prawej strony ciała, który promieniował aż na plecy. Dlatego rodzice postanowili dłużej nie zwlekać i pojechali z córką na badania.

Lekarz przeprowadzający badanie USG brzucha oraz nerek nie chciał powiedzieć, co się dzieje, tylko kazał od razu jechać do szpitala wspomina pani Iza.

Na miejscu lekarze stwierdzili, że jest to zapalenie płuc z płynem w opłucnej. Naszą bohaterkę przewieźli więc na oddział chirurgii, żeby przeprowadzić zabieg ściągnięcia płynu z opłucnej. Podczas kontrolnego badania tomografem klatki piersiowej okazało się jednak, że jest to guz. W dodatku zajmujący niemal całe płuco.
Kiedy powiedziano nam, że u Emilki wykryto guz, nie mogliśmy w to uwierzyć. Cały czas myśleliśmy, że to pomyłka, że lekarze nie mówią o naszej Emilce, tylko o innym dziecku. W jednej sekundzie cały świat nam się zawalił przypomina sobie mama. 

Początki leczenia były bardzo ciężkie

Dziewczynkę przewieziono do wrocławskiej kliniki „Przylądek Nadziei”. Początki pobytu w na oddziale okazały się trudne. Emilka czuła żal do rodziców, że musi tam przebywać. Nie chciała jeść szpitalnych posiłków ani rozmawiać. Tylko chowała się pod kocem, pod którym leżała przez wiele godzin. Częste bolesne wkłucia i zmiany wenflonów nie poprawiały samopoczucia dziecka, a każdy dzień oznaczał niepewność.

Nasza bohaterka otrzymała bardzo silną chemię. Zdarzało się, że nie miała po niej sił wstać z łóżka. Bolały ją nogi. Często wymiotowała, przez co bardzo schudła. Wypadły jej wszystkie włosy, rzęsy oraz brwi. 

Choroba mocno odbiła się na życiu i funkcjonowaniu najbliższych

W chwili diagnozy dziewczynka miała zaledwie 3,5 roku i nie była świadoma tego, co się dzieje. Tymczasem jej choroba wywróciła życie państwa Wójcików do góry nogami. Pani Iza, zmuszona do wzięcia zwolnienia lekarskiego z pracy, na którym przebywa do tej pory, zamieszkała z córką w „Przylądku”. Mąż natomiast pozostał w domu i przejął od żony część obowiązków. Zaczął również pracować na kilka etatów. Mimo tak wielu zadań ciężko było mu się skupić na czymkolwiek. Ciągle myślał o córce. Całymi dniami zastanawiał się, jak ona się czuje.

Starszy brat Emilki Filip, wówczas 9-letni, również nie mógł się w tym wszystkim odnaleźć. Sytuacja, w której się znalazł okazała się dla niego bardzo trudna. 

Kiedy byłam cały czas w klinice z Emilką, Filip przebywał wówczas sam albo u babci, ponieważ mąż pracował za nas dwoje. Dzwoniliśmy do siebie z synem, rozmawialiśmy na Messengerze, ale to nie to samo przyznaje pani Iza.

Wtedy rodzina i przyjaciele pospieszyli z pomocą, pomogli w wielu sprawach.
Każdy był gotowy nam pomóc jak tylko potrafił wspomina mama naszej dzielnej wojowniczki.

Pomocne w leczeniu okazało się wsparcie psychologiczne i pedagogiczne

W międzyczasie Emilka została podopieczną Fundacji Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową, a pani Iza otrzymała wsparcie psychologiczne.

 W tym trudnym czasie cały czas mogłam liczyć na psychologów i pedagogów z Zespołu Wsparcia Psychospołecznego oraz na wolontariuszy Fundacji. Od początku choroby Emilki  są zawsze z nami i kiedy tego najbardziej potrzebujemy. Bez całego zespołu na pewno nie dalibyśmy rady przyznaje mama. 

Między kolejnymi wlewami chemii i dawkami leków córka państwa Wójcików spędza czas w Przylądku na zabawie z wolontariuszami i nauce. Emilka w trakcie tych zabaw bardzo dużo się śmieje i choć na chwilę zapomina o chorobie. Chętnie przebywa również w Sali Doświadczania Świata, w której przechodzi rehabilitację polegającą na stymulowaniu światłem i dotykiem.  Częste rozmowy z pedagogami i psychologami pomagają natomiast Emilce rozładować emocje, które wywołuje u niej choroba.

Córka państwa Wójcików dzielnie stawia czoła nowotworowi. Obecnie nie przebywa już w Przylądku, tylko co dwa tygodnie przyjeżdża na kontrolę, kolejne dawki chemii i leków. 

Mimo tak ciężkiej choroby, tylu strachu, płaczu, złości i żalu mamy miłe wspomnienia z pobytu w klinice i wspólnych zajęć dla dzieci. Do dziś utrzymujemy kontakt z kilkoma rodzinami, które wtedy poznaliśmy mówi Pani Iza. Jesteśmy bardzo wdzięczni pielęgniarkom i cudownym lekarzom za wszystko, co dla nas zrobili dodaje na koniec.